Jest to trzecia i zarazem ostatnia odsłona naszego cyklu pod tytułem "Zmierzch kolekcji". Słowem przypomnienia - zdjęcia te pochodzą z okolic 2000 roku czyli z czasów, kiedy większość samochodów jeszcze względnie nadawała się do odbudowy czy pozyskania z nich jakichkolwiek części zamiennych. Wydaje nam się, że za jakiś czas będziemy mogli Wam przedstawić kilka hipotez na temat tego, dlaczego kolekcja Tadeusza Tabenckiego skończyła tak źle. Zacznijmy jednak od Mercedesa - jeżeli ktoś śledzi ogłoszenia z zabytkowymi samochodami zauważył już pewnie, że dokładnie ten sam egzemplarz jest aktualnie oferowany na sprzedaż...
Ford Capri. Myślicie, że dałby radę odpalić?
Traktor, którego Tabencki używał do przemieszczania samochodów na placu - okazjonalnie pomiędzy działkami. Pozostał on kompletny najdłużej ze wszystkich pojazdów.
Koniec końców - w roku 2016 zniknął definitywnie.
Czerwony roadster DKW figurował w ruchu ulicznym jeszcze w latach siedemdziesiątych.
Pomnik przeszłości z logo BMW na masce, której od dawna nie ma na samochodzie. Po prawej nieodżałowane MG B.
Szwedzka stal na mazowieckiej ziemi. Niegdyś prestiżowy samochód na poniższym zdjęciu zaczynał już powoli przybierać aparycję puszki z kiszonym śledziem. Kto wie, może jakiś czas później został nawet na taką puszkę przetopiony?
Warszawa, jedna z kilku. Prawdopodobnie wcześniej stała na dworze - na hali znalazła się dzięki synowi właściciela. Z jemu tylko znanych powodów.
Fiat 1400B z pakietem tuningowym samego Tadeusza Tabenckiego.
Stary Ford Consul trzymał się dzielnie przez lata. Możliwe, że połowa obrabiających garaże złodziei pomyliła go z Wołgą.
Białe BMW 340 przeszło w swoim życiu wiele. Kiedyś stało w towarzystwie Maybacha SW38 i rozklekotanego Bugatti.
Wartburg 353 z czarnymi tablicami rejestracyjnymi WIT był prawdopodobnie kolejną barykadą. W 2013 roku miał jeszcze te same tablice.
Kolejna 340-tka, tym razem od EMW. Grube blachy niemieckich wozów dzielnie wytrzymywały najcięższe zimy.
Citroen 11BL z klimatyzacją w środku? Niestety, to tylko szron. Tabencki chciał wyremontować ten egzemplarz jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych...
Resztki pierwszego w historii BMW samochodu - Dixi. Obok jeden z ulubionych składaków właściciela kolekcji.
Karmann zaczyna się łamać. W jednym z filmów na naszym kanale YouTube syn właściciela żali się, że skradziono mu z tego samochodu klapkę. W następnym zdaniu mówi jednak, że chodzi o klatkę...
Może chodziło mu o klamkę? Nieważne. Klapka, klatka ani nawet klamka nie sprawiłyby, że ten samochód mógłby jeszcze ruszyć się z miejsca o własnych siłach.
Włoskie duo - "Freccia" i filigranowy przy niej Fiat 850 Spider z ciekawym dachem typu targa.
"Wsiadać i nie gadać!" - zapewne to krzyknąłby ten zmaltretowany Mikrus.
Rozbiórka przedwojennej "dekawki w kabriolecie" przebiegała bardzo szybko. Nie uchroniła jej nawet ustawiona obok Lancia 2000 Berlina.
Niezawodny silnik Mercedesa W114 Coupe odpalił nawet po kilkunastoletnim postoju w trawie.
Muchy w zębach, w oczach łzy, na liczniku... No właśnie, gdzie podział się licznik?!
Finezyjne okrycia ze starych opon motocyklowych nie uchroniły przedwojennej konstrukcji przed korozją...
Amerykański Rambler z belgijskim rodowodem.
Czyżby pojazd szalonej siostry Clotilde? Wczesny Citroen 2CV AZ jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych stał na dworze.
"A może lepiej było zostać wersją Gordini?"
Jak widać na załączonym obrazku - HDS nie jest najlepszym sposobem na wyciąganie starego Dodge'a.
"Lata dwudzieste, lata trzydzieste, kiedyś dla wzruszeń będą pretekstem..."
Crash test? Nie! To tylko partacka robota włamywaczy, którym niewielki Austin 1100 nie przypadł zbytnio do gustu.
Czerwony Pontiac Fiero, czyli model słynący ze swoich samozapłonów. Dawniej jeździł nim syn Tadeusza Tabenckiego. W tle między innymi - Jaguar z "Parady Oszustów".
Drzwi jeszcze zamknięte. Jakiś czas później ktoś zostawił je otwarte - pozostały otwarte do dzisiaj.
Osobliwa ozdoba, a może genialny patent antywłamaniowy? Tego nie wiemy...
Pozostańcie z nami - za jakiś czas pokażemy Wam zdjęcia, które wyrzucą Was z butów. A przynajmniej mamy taką nadzieję.