Zawiła historia Delage

Delage – legendarna francuska marka produkująca zniewalająco piękne samochody powstała w 1905 roku. Od samego początku do końca zajmowała się produkcją limuzyn, sportowych roadsterów oraz kabrioletów klasy wyższej oraz średniej. Karoserie o wyśnionych kształtach konkurowały na światowych rynkach z takimi markami jak Bugatti czy Hispano - Suiza. Każdy z wyprodukowanych egzemplarzy jest dziś niebywałą lokatą kapitału i prawdziwym zjawiskiem drogowym. Takiego pojazdu nie mogło również zabraknąć w kolekcji Tadeusza Tabenckiego.

Delage znajdujący się w podwarszawskich zbiorach pochodził z 1928 roku. W przedwojennej Polsce, handlem tego typu samochodami zajmował się Autosalon Jerzego Żochowskiego. Sam Żochowski startował też w niektórych wyścigach samochodowych odbywających się na terenie kraju. Jego przedsiębiorstwo handlowe dysponowało także możliwością sprzedaży samego podwozia Delage gotowego pod zabudowę.

Czarny Delage ze zdjęć został przebudowany dokładnie 10 lat po wyprodukowaniu, czyli w 1938 roku. Wiele wskazuje na to, że jego nowe nadwozie zostało zapożyczone z Horcha lub wozu łudząco przypominającego serię 830 tych niemieckim kabriolimuzyn. Niektórzy twierdzą, że ten konkretny egzemplarz powstał na zamówienie samego Hermanna Göringa, który zażyczył sobie trzy zjawiskowe samochody do floty Luftwaffe. Wówczas karoseria typu roadster była pomalowana na ciemnoniebieski kolor. Zabieg ten sprawiał również, że samochód był miej widoczny dla wrogich samolotów patrolujących obszary działania nazistów.

Powojenna historia Delage z karoserią Horcha jest bardzo pogmatwana. Jedna z teorii głosi, iż pojazd mógł znaleźć się na polskich ziemiach jeszcze na początku lat czterdziestych i następnie zostać skonfiskowanym przez rosyjskie wojsko. Pewne natomiast jego to, że w latach sześćdziesiątych trafił on w ręce Tadeusza Tabenckiego. Samochód nie był jednak w idealnym stanie. Brakowało mu sporo elementów galanteryjnych. Zdekompletowanie nadwozia mogło być związane z nietypowymi praktykami Tabenckiego, który ukrywał nieco cenniejsze części ze swoich wozów na wypadek ich kradzieży. Co ciekawe, po tylu latach od zakończenia działań wojennych, samochód wciąż miał założone oryginalne koła ze szprychowymi felgami od Delage. Okryty kawałkami pociętych materiałów przestał kilka dobrych lat koło małego domu Tabenckich przy ul. Orląt.

W 1975 roku dokładnie ten sam egzemplarz został uchwycony przez obiektyw aparatu Pana Jana Pedy – kolekcjonera zabytkowych pojazdów z Gostynia. Czarno-białe fotografie przedstawiają wóz w niezbyt dobrej kondycji. Zamontowane na przednich błotnikach kierunkowskazy mogą świadczyć o tym, że wóz poruszał się o własnych siłach jeszcze w latach pięćdziesiątych lub na początku lat sześćdziesiątych.

„Ogromne wrażenie zrobił na mnie stojący u niego Delage z potwornie długą maską przednią. Nie jestem pewien, ale mógł pod nią znajdować się silnik oraz dodatkowy bagażnik przedni. Tabencki prezentował go nam na dworze” – wspomina jedna z osób, która miała okazję w latach siedemdziesiątych odwiedzić grodziską kolekcję.

Prawdopodobnie na początku lat osiemdziesiątych czarny Delage zmienił miejsce swojego stałego postoju. Niektórzy byli pewni, że wóz „wyjechał” za granicę. Nic bardziej mylnego - został wstawiony do betonowego, podłużnego garażu, który znajdował się tuż za głównym pawilonem. W tym samym miejscu znajdowały się wówczas białe Bugatti T43 „Uhlik”, lekko zdekompletowany Maybach SW 38, BMW 340 z pierwszych lat produkcji, niewielkie Dixi oraz kilka innych maszyn. Garażu strzegła rozklekotana Syrena 105, która została ustawiona tak, aby idealnie zagradzać niewielkie wejście, którego same wrota przypominały nieco drzwi do góralskiej szopy. Całość była jeszcze na wszelki wypadek zastawiona betonową płytą, którą Tabencki przesuwał za każdym razem.

Po wejściu do środka niejednej osobie mogły się ugiąć nogi z wrażenia. Znajdował się tam istny raj motoryzacji z lat dwudziestolecia międzywojennego! Już na samym wejściu uwagę zwracała atrapa chłodnicy Delage’a. Całość wyglądała jakby przed chwilą została żywcem zdjęta z Horcha, prócz oryginalnego, owalnego loga francuskiej marki. Tak pojazd ten zapamiętał jeden z mechaników Tadeusza Tabenckiego:

„Auto było naprawdę ogromne. Wchodziło się do niego ze stopnia, bardzo podobnie jak w popularnej „kaczce” produkowanej przez Mercedesa. Delage był bardzo wartościowym pojazdem w kolekcji Tadzia i nadawał się pod renowację. Nie miał też jednego ze słupków przednich. Posiadał zapasowe koła i niektóre elementy wnętrza.”

Drogocenny samochód przechowywany był w garażu do lat dziewięćdziesiątych. Tabencki pokazywał go okazjonalnie podczas odwiedzin gości zza granicy, w tym także kupców ze Stanów Zjednoczonych. Niestety, wraz ze śmiercią właściciela dobytku – miejscem zaczęli interesować się nieproszeni goście. Z początku, do garażu ktoś próbował się dostać poprzez próbę wyłamania fragmentu drewnianych drzwi. Czyn ten został dobrze udokumentowany na kilku zdjęciach, w tym jednym z 1997 roku, które prezentujemy Wam poniżej.

Nastąpiła wówczas dewastacja i kradzież zgromadzonych w tym miejscu pojazdów o sporej wartości. Z garażu wytoczono białe BMW 501 i kilka mniejszych samochodów. Na jego tyłach ostały się jedynie wypełnione sianem BMW 340 oraz leciwy Citroen 2CV AZ z początków produkcji tego popularnego we Francji modelu. Zniknął również potężny Delage, choć jego historia nie postawiła kropki w tym miejscu. Pierwsze informacje od czasu kradzieży samochodu kierują nas do jednego ze szwajcarskich przejść granicznych. To właśnie na nim celnicy uważnie przyglądają się nietypowemu transportowi, który zakwalifikowany został przez swojego „nowego właściciela” jako „złom samochodowy”. Zmianie ulega również wartość rzadkiego samochodu, która została zaniżona prawie 300 krotnie! Realna cena za nawet tak wybrakowany egzemplarz wynosiła wtedy, aż… 5 milionów dolarów amerykańskich! Osobą, która stała za przemyceniem samochodu do Niemiec miał być jeden z sędziów amerykańskiego konkursu elegancji samochodów odbywającego się co roku w kalifornijskim Pebble Beach. Sprawą szybko zainteresowała się niemiecka policja graniczna.

Samochód został wcześniej odkupiony od maltańskiego handlarza zabytkowych samochodów, który rzekomo na egzemplarz ten miał natknąć się podczas jednej z podróży do Szwajcarii, u jednego z tamtejszych kolekcjonerów. Co ciekawe, na jednej ze stron zajmujących się sprzedażą pojazdów i części do klasycznych maszyn, kilkanaście lat temu pojawiło się ogłoszenie ze zdjęciami zdekompletowanego dokładnie tego samego Delage’a. Klimat i tło, w jakich zostały wykonane mogą wskazywać na to, że wóz ten znajdował się przez pewien czas w USA. Jego stan nie przypominał już jednak roadstera sprzed lat. Z atrapy chłodnicy zostało zdemontowane logo, a kilka z oryginalnych kół zostało zastąpionych zwykłymi „dojazdówkami”. Cała karoseria była podtrzymywana przez ukryty pod karoserią szkielet. Prócz fabrycznych numerów, Delage wciąż posiadał ślady po zamontowanych przed laty kierunkowskazach przednich, oryginalne mocowania zderzaka tylnego, pokrywę rozkładanego dachu, a także oryginalny silnik.

Wróćmy jednak do szwajcarskiego kolekcjonera. Nie chciał on zgodzić się na prośby osób zainteresowanych zakupem, które dotyczyły obniżenia realnej ceny wozu. Amerykański kupiec miał wówczas stworzyć wraz z trzema obywatelami Niemiec sfałszowany dokument, dzięki któremu samochód mógłby zostać przemycony przez granicę o wiele taniej, bez wymaganych podatków. Dzięki temu, nadwozie Delage’a miało zostać przetransportowane do Francji, a następnie do Wielkiej Brytanii – oczywiście bez dodatkowych opłat celnych. Plan ten jednak nigdy nie doszedł do skutku.

Pomimo zagmatwanej historii konkretnego egzemplarza, uważa się, że był to jeden z zaginionych samochodów floty Luftwaffe Hermanna Göringa. Aby ukryć samochód w czasie wojny, został on niedbalne przemalowany (a właściwie zalany) czarną farbą o konsystencji smoły. Dawny, niebieski lakier oznaczał przynależność wozu do nazistowskiej elity Luftwaffe Adolfa Hitlera i mógł być wówczas mocno kontrowersyjną sprawą. Co ciekawe, samochód nawet w takim stanie jaki przedstawiał jeszcze 20 lat temu, kwalifikował się do uczestnictwa w konkursie elegancji w Pebble Beach, co było ważnym atutem dla niedoszłego posiadacza wozu. Jeden z biegłych zajmujących się sprawą stwierdził, że oszustwo dotyczące przemytu czarnego roadstera mogło zostać powtórzone przez innego kolekcjonera i jego współpracowników.

Do dnia dzisiejszego nie wiadomo co do końca dzieje się z przepięknym niegdyś Delage, który znajdował się w kolekcji Tadeusza Tabenckiego. Wiele informacji wskazuje na to, że samochód mógł zostać zabrany przez służbę celną. Zamieszani w sprawę ludzie rozpłynęli się w powietrzu, a niektóre ze śledztw zostały uznane za przedawnione. Najsmutniejsze jest jednak to, że niegdyś w miarę kompletna karoseria została ogołocona z bardziej wartościowych elementów, które rozpierzchły się po całym świecie. Kto wie, może kiedyś wóz ten odnajdzie się i będziemy mogli opisać jego dalsze losy? Niezaprzeczalne jest jednak to, że egzemplarz ten do samego końca będzie nosił na sobie grodziską historię…

Tekst: Bartłomiej Ślusarek / Marcin Zachariasz

Zdjęcia: Joseph Ford, Christopher Charles, Jan Peda, Maciej Peda, PreWarCars.com

Współpraca: Joseph Ford, Christopher Charles