Wywiad z Longinem Bielakiem

Longin Bielak - człowiek legenda polskiego motorsportu. Na przestrzeni lat osiągnął wszystko, co można było zdobyć w tej, jakże trudnej dziedzinie sportu. Startował wielokrotnie zdobywając tytuły Mistrza Polski w wyścigach i rajdach. Po zakończeniu swojej kariery został działaczem. Jako szef komisji torów w PZM doprowadził do budowy dwóch najsłynniejszych polskich torów wyścigowych – w Kielcach oraz w Poznaniu. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale kształt nitki poznańskiego toru został przez niego wytyczony na terenie wojskowego lotniska. Od 8 lat z dumą nosi tytuł honorowego Prezesa Automobilklubu Polski. Swoim legendarnym, zbudowanym na podzespołach Fiata 1100 SAM-em, startował nie tylko w klasie do 1100 cm3, ale również w tej do 1500 cm3 i jeszcze wyższych! Jednym z ulubionych pojazdów Pana Longina był obecnie klasyczny już Citroen 11BL – jego pierwsza wyścigówka. Dużym sentymentem darzy on również samochód Formuły 3, który został już zbudowany według regulaminów FIA. Przez wszystkie te lata Pan Longin miał okazję poznać wielu ciekawych ludzi. W ich kręgu znalazł się też Tadeusz Tabencki. I to właśnie o grodziskiego kolekcjonera zapytaliśmy się go podczas bardzo miłej rozmowy.

Tabencki Collection: W jakich okolicznościach poznał Pan Tadeusza Tabenckiego?

Longin Bielak: Poznałem go przez zupełny przypadek. Byłem wtedy szefem transportu w centrali spółdzielczości w Warszawie, a Tadzio pracował w Ministerstwie Komunikacji. Nasze poznanie wynikało po części z faktu, że znałem Ministra Juliusza Burgina jeszcze z czasów wojennych i mojego pobytu w Rosji w polskiej armii, po zesłaniu na Syberię. Minister piastując swoje stanowisko, chciał rozeznać się jak wyglądają „sprawy samochodowe” i stwierdził poprzez swoich doradców, że trzeba będzie przeprowadzić kontrolę PKS-ów. Potrzebny był mu niezależny człowiek. Z ramienia Ministerstwa Transportu był Tadzio Tabencki, a ja byłem tą niezależną osobą, która miała skontrolować wskazane oddziały PKS-u. I tak właśnie poznaliśmy się z Tadziem.

Tabencki Collection: To bardzo ciekawe. A jak pamięta go Pan z późniejszych lat?

Longin Bielak: Wiele wspomnień zostało już zatartych przez czas. W końcu od tamtych wydarzeń upłynęło już sześćdziesiąt, a nawet siedemdziesiąt lat. Pamiętam jak Tadzio narzekał, że ma u siebie przedwojennego Opla Adama, ale nie może go użytkować. Skończyły mu się w nim łożyska, a sam nie miał możliwości ich dostania. Ja natomiast, pracując wtedy w spółdzielczości, miałem nieco łatwiej z dostępem do takich rzeczy. Poprosiłem więc go o ich dokładne numery i powiedziałem, że postaram się mu pomóc w jakiś sposób.

Longin Bielak: Najlepiej jednak pamiętam nasze wspólne wyjazdy na rajdy. Były to lata, gdy zajmowałem się już zawodowo sportem i uczestniczyłem moim Citroenem 11BL w wyścigach ulicznych. Ta wyjątkowa dziedzina sportu raczkowała wówczas w Stalinogrodzie, czyli w dzisiejszych Katowicach. Jechaliśmy tam z Warszawy całą ekipą – około 30, 40 samochodów. Najpierw była próba terenowa w lasku, gdzieś w okolicach Mikołowa. Stamtąd jechaliśmy do Wisły, gdzie odbywał się już słynny start na Kubalonce. Było to wielkie święto dla polskiego motorsportu, w którym uczestniczył też Tadzio Tabencki. Nie pamiętam niestety jakim wozem wtedy startował, ale na pewno nie był to żaden z jego samochodów Bugatti. Pamiętam, że spotykaliśmy się później całą naszą warszawską ekipą w restauracji i biesiadowaliśmy. Była to taka wielka obiadokolacja.

Longin Bielak: Tadzia pamiętam również z wyścigu ulicznego w Warszawie. Jego trasa wiodła wtedy przez ulicę Czerniakowską koło stadionu Legii, a następnie przebiegała obok dawnej siedziby Trójki. Jechał wtedy swoim czerwonym Bugatti. Dublowałem go, jadąc na skonstruowanym przez Jerzego Jankowskiego „krabie” z silnikiem motocyklowym. Gdy mijałem go na trasie, nagle zauważyłem, że jego „bugatka” zaczyna się palić! Bez chwili zastanowienia zacząłem mu machać i dawać sygnały, żeby zjechał z trasy i stanął gdzieś bezpiecznie na poboczu. Dopiero wtedy Tadzio się zorientował, że coś jest nie tak z jego wyścigówką. Ja pojechałem dalej, bo wiedziałem, że on już sobie ze wszystkim poradzi. Z resztą w pobliżu stał strażak, który natychmiast ruszył w jego kierunku z gaśnicą. Pamiętam jak potem wszyscy opowiadali, że strażak ten polewał wodą całego Tadzia Tabenckiego zamiast ugasić pożar samochodu. Wszyscy wokoło mieli wtedy do niego krzyczeć: „Ty gaś samochód, a nie oblewaj wodą człowieka!”

Tabencki Collection: Niesamowite! Tej historii nie słyszeliśmy nigdy wcześniej. A jaką osobą był Tabencki prywatnie?

Longin Bielak: Tadzio Tabencki był bardzo, ale to bardzo oszczędny. Skłamałbym, gdybym powiedział, że uchodził on za osobę towarzyską. Zawsze był jakoś na uboczu, skryty w sobie. Nie nawiązywał jakichś przyjaźni czy znajomości z otaczającymi go sportowcami. Niestety, nie umiem stwierdzić z jakiego powodu. Wiem natomiast, że często bywał on w towarzystwie samochodziarzy, w którym nieraz rozmawiało się między innymi o tym, kto widział gdzieś jakąś starą „bugatkę” czy przedwojennego Mercedesa. Myśmy z początku nie zdawali sobie sprawy z tego, że on kolekcjonuje takie pojazdy. Nikomu się tym raczej nie chwalił. W każdym razie – nie było przyjaźni między innymi zawodnikami z jego strony.

Tabencki Collection: To prawda, wiele osób z jego otoczenia wspominało, że uchodził on za bardzo zamkniętego w sobie człowieka.

Longin Bielak: Pamiętam, że będąc na jednym z rajdów w Wiśle, umówiliśmy się całą ekipą na wspólne spotkanie w restauracji. Przyszło nas wtedy ze 30 osób. W całym towarzystwie znalazł się również Tadzio, który przyszedł wtedy z jakąś panią. Niestety, nie mam pojęcia kim ona była. Może była to żona? Wszyscy coś zamawiają, a on nagle mówi, że poprosi tylko o szklankę wody. Na co wtedy taki powiedzmy, bezpośrednio rubaszny zawodnik Grzegorz Timoszek zawołał: „Tadziu! Zamawiaj śmiało! Bo i tak wszyscy płacimy do spółki”. A Tadzio wtedy mówi: „To gęś poproszę”.

Tabencki Collection: Cóż za wspaniałe wspomnienie! Warto ocalić takie historie od zapomnienia. Słyszeliśmy również, że prócz odbywających się w Polsce rajdów i wyścigów samochodowych, Tadeusz chętnie uczestniczył w tego typu zagranicznych wydarzeniach. Brał on nawet udział w słynnym Rajdzie Monte Carlo, w którym wielokrotnie odnosił Pan wielkie sukcesy dla naszego kraju.

Longin Bielak: Zgadza się. Ja też brałem udział w tym rajdzie, ale niestety nie pamiętam już wszystkich startujących. Zdaje się, że z Polski wystartowało wtedy 13 załóg. Wydaje mi się, że Tadzio jakoś tak w połowie lat sześćdziesiątych - zniknął gdzieś z naszego otoczenia.

Tabencki Collection: To prawda. Tadeusz w tamtym okresie częściej pojawiał się zagranicznych spotkaniach miłośników zabytkowych samochodów…

Longin Bielak: Wiem, że Tadzio kompletował te samochody, ale ich pewna część w jakiś sposób szła później za granicę. Wówczas mówiło się tylko, że ma on jakieś kanały, dzięki którym może coś takiego robić. Ja osobiście nie wiem jak to się wszystko działo, bo nie znałem tamtego środowiska. Ale w tamtym czasie dotyczące tego przepisy znacząco się wyostrzały, państwo zaczynało krzepnąć i takie działania były coraz trudniejsze do zrealizowania.

Tabencki Collection: To prawda. W swoich zbiorach miał on też garść samochodów po polskich rajdowcach. Było Bugatti T35 po Michale Nahorskim, Bugatti Wiesława Gawrona…

Longin Bielak: Tak. Były to wszystkie „bugatki”, które on wówczas zbierał. Pamiętam, że przez jakiś okres miewał on pewne problemy finansowe. Dopiero później musiał wyjść na prostą, bo jakoś zaczął znajdować fundusze na zakup kolejnych samochodów.

Tabencki Collection: W jego kolekcji znajdowało się też sportowe Porsche 912, którym dawniej ścigał się Włodzimierz Markowski.

Longin Bielak: Ciekawe. Ale jak dobrze pamiętam to „Dyzio” nie był najtańszy i bardzo dobrze umiał się targować.

Tabencki Collection: A czy może miał Pan okazję odwiedzić w przeszłości kolekcję Tadeusza, która mieściła się Grodzisku Mazowieckim?

Longin Bielak: Nie. Tak jak wspomniałem wcześniej, Tadzio nie uchodził za osobę towarzyską i żył w swoim świecie. Stale był sam.

Tabencki Collection: Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, od czasu do czasu był on widywany na organizowanych Warszawie zlotach pojazdów zabytkowych. Prezentował tam swojego ukochanego Mercedesa 500K. Potem już nigdzie raczej się nie wybierał. Odszedł 30 stycznia 1996 roku.

Longin Bielak: To wszystko niestety przeszło bez echa. Nikt z zawodników wtedy nawet nie wiedział, że Tadzio nie żyje.

W tym miejscu chcielibyśmy bardzo serdecznie podziękować Panu Longinowi Bielakowi za poświęcony nam czas i bardzo miłą rozmowę. Dzięki niej mieliśmy okazję poznać kilka nieznanych jak dotąd historii z życia Tadeusza Tabenckiego!

Wywiad przeprowadził: Marcin Zachariasz

Transkrypcję wykonał: Marcin Zachariasz

Zdjęcia: Archiwum autorów strony, Longin Bielak, Paweł Bielak, Krzysztof Werkowicz, Maciej Peda