Halle – położone nieopodal Drezna miasto, które silnie związane jest z historią Tadeusza Tabenckiego. To właśnie tam organizowane były słynne na całą republikę NRD rajdy zabytkowych samochodów o jakże dostojnie brzmiącej nazwie „Hallensia-Mobile”. Jedną z głównych atrakcji kilku edycji tej zrzeszającej miłośników starych pojazdów imprezy był oczywiście Mercedes 500K, który bez problemu pokonywał na własnych kołach dystans z Grodziska Mazowieckiego do samego Halle - czyli prawie 700 km w jedną stronę! Sporo pamiątek związanych z Hallensią przez lata leżało zamkniętych na dnie pożółkłej teczki należącej do właściciela kolekcji, której nowymi właścicielami staliśmy się całkiem niedawno. Zapraszamy Was na niezwykłą podróż w czasie na tereny państwa słynącego wówczas z zostawiających za sobą sporą chmurę spalin, dwusuwowych samochodów.
Zjazd weteranów szos jakim była Hallensia-Mobile miał swój prawdziwy rozkwit w 1969 roku. Pałający niesamowitym sentymentem do wiekowych maszyn organizatorzy imprezy rozsyłali liczne zaproszenia do wszystkich sąsiadujących z NRD krajów, w także do Polski. Oficjalny, pierwszy z pokaźnej puli listów został zaadresowany początkowo na Automobilklub Warszawski, którego siedziba znajdowała się wtedy przy ul. Górnośląskiej 45 w Warszawie. Tadeusz należał wtedy do jego Klubu Seniorów – prawdziwych nestorów motoryzacji.
Jak wynika z treści listu - prócz hucznego pokazu elegancji zabytkowych samochodów, równocześnie ze zjazdem samochodów odbywał się „Salon Samochodowy NRD” oraz giełda części. Każdy z uczestników mógł spróbować szczęścia w wielkiej loterii o jakże ciekawie brzmiącej nazwie „Wielka Tambola”. Głównymi nagrodami w konkursie były nowiusieńkie Trabanty – chluba enerdowskiego Zwickau.
Choć Hallensia uznawana była za niemiecką odmianę świętującego triumfy w Polsce „Rajdu Weteranów Szos” – udogodnienia z nią związane okazały się być znacznie wyższe. Nad wszystkim pieczołowicie czuwał Motosportclub Halle. Każdy uczestnik miał z góry opłacony pokój hotelowy, a co za tym idzie – całkowite wyżywienie w słynącej z dobrego smaku hotelowej restauracji. W czasach, kiedy marzeniem każdego był wystawny obiad w warszawskiej restauracji Szanghaj, a każde miejsce w Hortexie było zajęte przez gawędzące ze sobą grupki - hotelowa restauracja oferowała kilka wyselekcjonowanych rodzajów wina, apetyczne steki, a nawet Soljankę – rosyjską zupę podawaną razem z kawałkiem cytryny. Jak wynika z treści hotelowego przewodnika obiektu „Hotel Stadt Halle” – załoga Mercedesa otrzymała pokój 25A oraz numer stolika 55.
Ponadto, każdy uczestnik dostawał też liczne diety w postaci obfitych czeków benzynowych, startowych i kieszonkowych na cały okres wyjazdu. Aby mieć tyle (albo i aż tyle!), trzeba było jedynie odpowiedzieć na listowne zapytanie.
Na odpowiedź od Tabenckiego nie trzeba było wcale długo czekać. Wszak każdy zagraniczny wyjazd był dla niego okazją dla zaprezentowania swoich samochodów w gronie kolekcjonerów zza granicy. Wybór odpowiedniego samochodu na tą okazję nie był jednak dla niego łatwy:
„Odnośnie samochodu, na którym chciałbym pojechać, to w obecnej chwili trudno mi jest konkretnie zdecydować, ponieważ koledzy z klubu Halle sugerują abym przyjechał Mercedesem 540K. Proszę zatem zgłosić mnie nie wypełniając rubryki odnośnie pojazdu a tylko podać, że wezmę udział w Rajdzie na jednym z niżej podanych samochodów – Ford T z 1925 roku lub Bugatti T43 z 1927 roku, względnie Mercedes-Benz 540K. Dane dokładnie przekażę organizatorowi w terminie późniejszym” –napisał w oficjalnej odpowiedzi Tabencki.
W tak długiej trasie potrzebny był naturalnie kompan. Tabencki kilkukrotnie podróżował na tego typu spotkania wraz ze swoją żoną i synem. Na rajd Hallensia-Mobile ’69 pojechała z nim natomiast tylko jedna osoba:
„Odnośnie obsady samochodu to udział wezmą: jako kierowca – Tadeusz Tabencki (Warszawa, ul. Topiel 25 m.12) i pilot Wacław Tabencki zamieszkały pod tym samym adresem”.
Do pełni szczęścia brakowało jeszcze zezwolenia celnego, o które każdy uczestnik z Polski musiał ubiegać się znacznie wcześniej. Dyskredytuje to nieco słynny mit, którego treść głosiła, że granica każdego państwa była dla Tabenckiego otwarta ze względu na jego profesję.
Organizatorzy rajdu byli zapewnie pod sporym wrażeniem, kiedy w tłumie zgłoszeń nadesłanych przez właścicieli równie pięknych, choć o wiele popularniejszych wozów takich jak przedwojenne „dekawki” czy Fiaty Topolino pojawiła się karta należąca do czarnego Mercedesa. Choć był to tak naprawdę model 500K, Tabencki na zmianę używał oznaczenia mocniejszej wersji 540K, z której kompresorowy silnik drzemał pod długą maską grodziskiego egzemplarza. Niewiele czasu później otrzymał on zestaw rajdowych broszur i przewodników po mieście, a także charakterystyczną plakietkę, która podróżowała na Mercedesie praktycznie do samego końca.
Samochód musiał prezentować się obłędnie wśród pozostałych klasyków. Prócz wyglądu całości ważny był przede wszystkim stan techniczny, który pozwalał na bezproblemowe dotarcie na imprezę. Serwisowany przez oficjalny warsztat Mercedesa w Stuttgarcie wóz był dobrze zakonserwowany i bez zająknięcia pokonał naprawdę spory odcinek drogi. Niestety - z samego eventu zachowały się tylko trzy zdjęcia, które prezentujemy poniżej.
W późniejszych latach Tadeusz Tabencki kilkukrotnie gościł jeszcze na kolejnych edycjach Hallensia Mobile. Zaproszenia na niektóre z nich rozdawał on nawet swoim klubowym kolegom. Był to jeden z tych rajdów, które darzył wielkim sentymentem i chętnie wracał myślami do wspomnień z nim związanych...