„Kolorowych jarmarków, blaszanych zegarków, pierzastych kogucików, baloników na druciku…” – któż nie pamięta słów tego przeboju, który z wielkim aplauzem został przyjęty w Operze Leśnej podczas Sopotu’77! Wykonawczynią tej piosenki była oczywiście Maryla Rodowicz – jedna z najpopularniejszych polskich piosenkarek tamtych lat. Jedyne w swoim rodzaju kostiumy, niezwykle trafione przeboje, wyjątkowe samochody… Co łączyło Tadeusza Tabenckiego z tą niezwykle barwną postacią polskiej sceny muzycznej?
Już na początku lat siedemdziesiątych wiadomo było, że Maryla Rodowicz, prócz muzyki, zafascynowana była również szybkimi samochodami. Zaczynała od Fiata 850 Sport w kolorze Bahama Yellow. Kilka lat później przesiadła się na lewy fotel prawdziwej legendy motoryzacji i po części samochodu, o którym skrycie marzyła przez wiele lat - VW-Porsche 914. W tej pochodzącej ze Stuttgartu marce Maryla zakochała się już w latach sześćdziesiątych, kiedy to z wielkim zainteresowaniem czytała książki autorstwa Sobiesława Zasady – czołowej postaci polskich i międzynarodowych rajdów samochodowych, który jako pierwszy w Polsce rywalizował za kierownicą pojazdów tej niemieckiej marki. Nic w tym dziwnego, że największym „czterokołowym” marzeniem odnoszącej sukcesy artystki był wóz z „krwi i kości” - Porsche 911. Po szybkiej odsprzedaży wygranego podczas Sopotu’77 Fiata 126p i zebraniu odpowiedniej kwoty pieniędzy - rozpoczęła poszukiwania. Ale gdzie znaleźć taki samochód w Polsce drugiej połowy lat siedemdziesiątych, na której ulicach wciąż królowały Polskie Fiaty i Warszawy?
Gruchnęła wieść, że wozem takim porusza się uwielbiany za zachodnią granicą pianista – Wacław Kisielewski. Tworzył on wraz ze swoim przyjacielem – Markiem Tomaszewskim – najbardziej znany w naszym kraju duet fortepianowy „Marek i Wacek”. Wacław Kisielewski pasjonował się również dobrą motoryzacją, czego dowodem było zakupione w RFN, czerwone Porsche 911T z roku 1970, które dumnie „stało” na oryginalnych i wypucowanych na błysk felgach Fuchs i akcesoryjnych listewkach. Cóż to była za linia! Przecież takimi „porschakami” poruszali się naprawdę nieliczni – jak wyżej wspomniany Sobiesław Zasada oraz niezapomniana Cass Eliot z zespołu „The Mamas & The Papas”. Jej 911-tka z opcjonalnym szyberdachem wyglądała pod koniec lat sześćdziesiątych jak milion dolarów! Czarnym Porsche 911L Sportomatic z 1966 roku jeździł także hollywoodzki stylista gwiazd Jay Sebring. Ale wróćmy jednak do Polski…
Wacław Kisielewski odradzał Maryli zakup tego samochodu. Zaznaczał on, że pod krwistoczerwonym nadwoziem kryje się silnik wymagający rychłego remontu. Słowa te nie zniechęciły jednak piosenkarki i w kilka tygodni później, pod opolskim amfiteatrem parkowało już zjawiskowe Porsche. Były to czasy, kiedy największe sławy polskiej sceny muzycznej jeździły rozmaitymi maszynami – Czesław Niemen użytkował swojego Mustanga, Halina Kunicka poruszała się niewielkim Fiatem 600, do którego miała wielki sentyment, a Urszula Sipińska przesiadła się ze zgrabnego Fiata 850 Spider do sportowego BMW.
Jak wspomina Maryla Rodowicz w swojej autobiografii pt. „Niech Żyje Bal!” – do Porsche potrzebny był specjalny mechanik, który z niczego mógłby zrobić coś. W tych sprawach pomagali jej mechanik-złota rączka Czesława Niemena, a także Sobiesław Zasada. Pomimo pewnych problemów, które przypadły akurat na czas ataku zimy stulecia, kiedy sportowe, tylnonapędowe auto z trudem radziło sobie w zaspach śniegu - jazda za sterami „porsche’a”, przeszywający ciało gang silnika oraz wolność, którą czuło się z każdym pokonanym kilometrem – rekompensowały wszystkie niedogodności w stu procentach! O pięknym samochodzie Maryli Rodowicz wspomniano też w jednym z odcinków kultowego serialu w reżyserii Jerzego Gruzy pt. „Czterdziestolatek”. Grana przez śp. Ewę Milde Bożena - żona serialowego Antka (Janusz Gajos) – patrząc jak jej mąż rozgląda się za kilkuletnim, amerykańskim krążownikiem szos, wzdychając wspomina, że chciałaby mały, sportowy samochodzik, taki sam jak Porsche Maryli Rodowicz.
Emocje związane z tym samochodem zapamiętał Pan Andrzej Bogunia – znany dokumentalista, redaktor, polonista i historyk. Tak wspomina tamten czas: „Pozostały mi tylko te zdjęcia sprzed 40 dokładnie lat i miłe wspomnienie współpracy z wielką gwiazdą. Maryla Rodowicz pojawiła się (tzn. przyjechała swoim czerwonym Porsche) w Teatrze STU na początku lipca 1977 r., kiedy zaczynały się próby "Szalonej lokomotywy". Premiera musicalu odbyła się w sierpniu, i wtedy też, w pierwszej połowie sierpnia, wykonałem zamieszczone w galerii zdjęcia. Miałem okazję i przyjemność kilkakrotnie jechać z p. Rodowicz tym jej legendarnym samochodem (oczywiście, w roli pasażera); zapamiętałem, że na dowodzie rej. było jeszcze nazwisko poprzedniego właściciela, W. Kisielewskiego. Maryla jeździła nim gdzieś do połowy 1978 r. - wtedy bowiem kupiła jeden z pierwszych egzemplarzy Poloneza (w seledynowym kolorze)”.
Z czerwonym Porsche wiąże się także jedna z ciekawszych historii, mająca miejsce w czasie zimy stulecia, która opanowała cały kraj:
„Z powodu dużego mrozu nie mogliśmy uruchomić porsche’a. Miałam jakiś płyn w sprayu, który wtryśnięty do wlotu powietrza ułatwiał zapłon. Silnik zapalił, ale zapaliła się również plastikowa obudowa wlotu powietrza. Buchnął ogień. Ledwo dotarliśmy do Wrocławia. W śniegu był wykopany tunel, w którym mieścił się tylko jeden samochód. Auta przepuszczały się zjeżdżając na wyrąbane placyki. W dodatku zamarzło mi ssanie. Nawet stojąc samochód miał duże obroty i jechał czy się chciało czy nie. Groza. Ciągle wyskakiwaliśmy ze śliskich kolein. Miałam dosyć jazdy. Zostawiłam samochód w garażu zaprzyjaźnionego Teatru Polskiego i wróciłam pociągiem do Warszawy”.
Zbliżał się jednak koniec lat siedemdziesiątych, a Maryla Rodowicz spodziewała się swojego pierwszego dziecka i potrzebne jej były środki na zakup swojego własnego mieszkania. Artystka z wielkim bólem serca została zmuszona do sprzedaży stojącego w garażach Polskiego Radia samochodu. Osobą, która bez większego namysłu zdecydowała się na zakup nieco wyeksploatowanej maszyny był naturalnie – Tadeusz Tabencki. Planował on w tamtym czasie zaprezentować szerzej swoje zbiory i otworzyć prywatne muzeum motoryzacji. Tak moment sprzedaży zapamiętała Maryla Rodowicz: „Sprzedałam „porsche’a”. Kupił go kolekcjoner samochodów spod Warszawy, właściciel prywatnego muzeum. Mój ukochany samochód do muzeum. Faktem jest, że wymagał generalnego remontu silnika, a to były straszne koszty, ale żeby zaraz do muzeum?”.
Okryta pokrowcami 911-tka znalazła swoje miejsce w blaszanym garażu przy willi swojego nowego właściciela. Wraz z nadciągającą modą tuningu epoki początku lat osiemdziesiątych, na przedniej masce samochodu pojawiły się dwa duże halogeny. Poprzednie, nieco mniejsze, akcesoryjne światła ustąpiły miejsca charakterystycznym plakietkom organizacji motoryzacyjnej RAC. Nie obyło się też oczywiście bez kilku śmiesznych naklejek na karoserii i zamontowanego na pokrywie silnika emblematu „Turbo”.
Według opowieści jednego z naszych rozmówców, Tabencki pojawił się kilka razy za kierownicą czerwonej 911-tki na odbywającej się w Podkowie Leśnej imprezie Autosacrum. Mimo sporej ilości przeżytych wiosen – Tabencki wciąż chciał się ścigać z innymi uczestnikami tego wydarzenia, a w jego duszy nadal krążył sportowy duch rywalizacji. O niektórych historiach związanych z pozostałymi egzemplarzami samochodów Porsche znających się w kolekcji podzielimy się z Wami niebawem.
„Na Autosacrum Tabencki przyjechał czerwonym, a może pomarańczowym Porsche. Model 911. To mogło być dawne auto Maryli Rodowicz. W przeszłości bywałem u niego, w Grodzisku. Podjechał do mojego samochodu, uchylił szybę i zaproponował mi wyścig. Taki właśnie był – adrenalina związana z motorsportem wciąż była w jego krwi” – dodaje nasz rozmówca, miłośnik zabytkowej motoryzacji.
Lata mijały, a legendarny samochód coraz częściej stał w garażu, niż był użytkowany. Wynikało to z zaawansowanego wieku Tadeusza Tabenckiego, który na niektórych zlotach pojawiał się już w towarzystwie swojego kierowcy. Po śmierci właściciela kolekcji, dawny samochód Maryli Rodowicz pozostawał przez kilka lat zamknięty na kłódkę w niewielkim garażu. Zapobiegło to w pewnym sensie dewastacji, która dotknęła niestety sporą część pozostałych wozów z niegdyś unikatowego zbioru. Na początku lat dwutysięcznych, Porsche ujrzało światło dzienne. Wyglądało niemalże tak samo jak w połowie lat osiemdziesiątych! Od jednego z naszych informatorów dowiedzieliśmy się, że czerwona 911-tka poruszała się jeszcze przez jakiś czas po drogach, lecz w dalszym ciągu miewała pewnego problemy mechaniczne – których pasmo zapoczątkowało się już prawie 40 lat temu. Jej karoseria była również mocno zmęczona i wymagała wielu napraw.
Według informacji, które otrzymaliśmy jakiś czas temu – Porsche zostało rozebrane na części, a jego karoseria została zezłomowana.
Chcemy przy tej okazji rozwiać też wszelkie wątpliwości dotyczące pochodzenia innego, czerwonego egzemplarza Porsche, który latami stał w głównym pawilonie na jednej z działek Tadeusza Tabenckiego. Nie był to prywatny samochód Maryli Rodowicz, lecz zupełnie inny wóz, który dostał łaskawą szansę od losu. Jego historię z pewnością jeszcze Wam przedstawimy.
Jako ciekawostkę zamieszczamy poniżej link do fragmentu programu „3000 sekund z Ewą Wiśniewską”, gdzie zobaczyć możecie słynne Porsche w pełnej krasie. Zachęcamy również do zapoznania się z innymi fragmentami znanych filmów, w których występowały samochody z podwarszawskiej kolekcji – znajdziecie je na naszym kanale YouTube.
Tekst: Marcin Zachariasz
Korekta: Bartłomiej Ślusarek
Zdjęcia: Andrzej Bogunia-Paczyński, książka Maryli Rodowicz „Niech Żyje Bal”, Bartłomiej Ślusarek, Krzysztof Werkowicz, archiwum autorów strony