Neue Klasse i nie tylko

Choć były naprawdę dobrze skonstruowanymi samochodami łączącymi w sobie zarówno sport jak i luksus – ich największą bolączką była rdza. Produkowane na przestrzeni ostatnich 60 lat modele BMW do dzisiaj uchodzą za pojazdy ze złotego okresu bawarskiej marki, która wciąż potrafi zaskakiwać. W kolekcji Tadeusza Tabenckiego takich samochodów było kilka. I to właśnie o nich Wam dzisiaj trochę opowiemy.

Jakiś czas temu staliśmy się posiadaczami sporej ilości kluczyków, które kiedyś należały do kilkudziesięciu pojazdów z grodziskich zbiorów. Katalogując każdy z nich zauważyliśmy, że ich całkiem spora część dedykowana jest samochodom BMW. Praktycznie każdy z nich miał dopięty markowy breloczek sprzed lat lub tekturową karteczkę z nazwą modelu, którą odręcznie sporządzał sam Tadeusza. Doskonale zdradza to jego staranny charakter pisma. Doszliśmy wtedy do wniosku, że pojazdów z biało-niebieskim logo było w kolekcji o wiele więcej, niż by się mogło wydawać…

Tadeusz Tabencki szczególnie upodobał sobie modele z serii Neue Klasse. Niemieckie auta miały miliony zagorzałych fanów na całym świecie. W naszym kraju przepadali za nimi artyści jak i sportowcy, którzy za ich kierownicą potrafili wzbudzić niemałe zamieszanie. Białe BMW 2002 Tii miał w latach siedemdziesiątych śp. Krzysztof Krawczyk. Wielokrotnie podkreślał on, że jego przechodzony, pochodzący z drugiej ręki egzemplarz, co jakiś czas lubił strzelić tzw. „focha” i niespodziewanie stanąć na poboczu. Identycznym BMW jeździła też Urszula Sipińska. Zrywnego sedana użytkowała do 1978 roku, by następnie przesiąść się do nowego BMW E21 320, które miało okazję pojawić się w jednym z jej teledysków.

Nieco słabszym, choć równie wyróżniającym się jak na tamte czasy BMW 1600 poruszał się także śp. Bogumił Kobiela. Niestety, był to ostatni samochód w jego życiu… Pomalowanymi w krzykliwe kolory BMW 2002 śmigali też piłkarze polskiej reprezentacji piłki nożnej. Tablice rejestracyjne ich maszyn były bardzo często spersonalizowane z umieszczonymi na ich koszulkach numerami. Wizerunek niemieckich aut zagościł też na okładkach płyt winylowych Izabeli Trojanowskiej oraz Piotra Figla.

Potencjał w takich „beemkach” na początku lat osiemdziesiątych dostrzegł też Tadeusz Tabencki. Jednym z pierwszych wozów tej klasy w jego zbiorze było brązowe BMW 2002, które od wielu lat mogliśmy oglądać na posesji przy ulicy Orląt. O ponadprzeciętnej historii tej sztuki dowiedzieliśmy się zupełnym przypadkiem podczas jednej z rozmów z Panem Mirosławem Wnuczkiem – przyjacielem Tadeusza Tabenckiego.

„Jeździłem kiedyś BMW 2002 w niezbyt ciekawym, brązowym kolorze karoserii. Samochód miał już swoje najlepsze czasy za sobą, ale na co dzień sprawdzał się całkiem dobrze. Wtedy zupełnie inaczej patrzono na takie auta. Gdy nosiłem się z zamiarem jego sprzedaży, momentalnie usłyszał o tym Dziadek, który jednogłośnie stwierdził, że chce ją ode mnie odkupić. Uparł się przy swoim i koniec! Pierwszy problem pojawił się w momencie, gdy mieliśmy odholować BMW na jego działkę. Samochód z racji wieku był już bardzo "gibki" i istniało prawdopodobieństwo, że w czasie transportu zawieszenie wpadnie do środka. Zdrutowaliśmy na szybko kilka rzeczy - i nawet jakoś to się trzymało. Pamiętam, że zrobiliśmy jakiś patent z cegłami, które wspomagały całą konstrukcję... Gdy tylko wyjechaliśmy spod domu i wydawało nam się, że wszystko jest tak jak powinno być - na horyzoncie pojawił się kolejny problem. Był nim wyboisty przejazd kolejowy w samym centrum Grodziska, który znajdował się w połowie naszej trasy. Modliłem się w głowie, żeby tylko te patenty wytrzymały… No i stało się! Tylne zawieszenie rozeszło się na boki. Było później z tym trochę zabawy, ale finalnie wóz dotarł w jednym kawałku pod bramy posesji Dziadka” – wspomina Pan Mirosław.

Nieopodal brązowego BMW znajdowało się też pochłaniane przez rdzę BMW 1500 z początku lat sześćdziesiątych. Samochód ten został najprawdopodobniej opisany przez Tabenckiego jako model 1800, a przynajmniej tak został on opisany na doczepionej przy kluczykach karteczce. Był on gwiazdą jednego z filmów, który pojawił się na naszym kanale YouTube. Póki co nie poznaliśmy jeszcze jego dokładniej historii, aczkolwiek kto wie - może złotawy sedan woził na swojej kanapie wysoko postawionych oficjeli? A może był dumą jakiegoś prywaciarza, który od czasu do czasu szpanował nim w rejonie warszawskich Hybryd? Kres powoli przypominającego pomnik przyrody auta nastąpił mniej więcej w 2013 roku, kiedy całkowicie przegnita konstrukcja rozsypała się na kawałki. Resztkami auta bardzo szybko zajęli się okoliczny złomiarze, którym taka okazja nie mogła przejść koło nosa.

Na tej samej działce w ziemię wrastało też BMW E3 z lat siedemdziesiątych. Luksusowa „bryka” jeszcze za życia swojego ostatniego właściciela była kompletna i zdatna do jazdy. Podobnym BMW poruszał się przed laty sam Sobiesław Zasada, który jak dobrze wiemy - bardzo dobrze znał grodziskiego kolekcjonera. Niestety, w 2001 roku z samochodu została już tylko wymęczona i wybrakowana karoseria. Po jakimś czasie, zgodnie z wolą Wacława Tabenckiego - granatowe BMW wywieziono na złom.

Każdy, kto choć raz w życiu odwiedził słynną posesję przy ulicy Krasińskiego na pewno dobrze zapamiętał rozpadające się BMW 1602, w którego zawilgoconym wnętrzu rosły już dzikie krzewy. Egzemplarz w wiśniowym kolorze nadwozia przez lata nie mógł poruszać się o własnych siłach. Powodem tego był widoczny na poniższych zdjęciach defekt jego tylnych kół. Polską przeszłość auta zdradzała poniekąd pożółkła „PL-ka” na tylnej szybkie jak i dosztukowany emblemat „1600”, który fabrycznie był montowany we Fiacie 131.

Według pewnych informacji dowiedzieliśmy się, że poprzednim właścicielem sportowego auta miał być jeden z sąsiadów Tadeusza Tabenckiego - Pan Dariusz Konior. Tak wspomina on dzisiaj dawne czasy:

„Kontakt z Panem Tadeuszem miałem od 1979 roku, aż do końca jego życia. Nasze relacje były raczej typowo handlowe, choć nieraz potrafiliśmy długo rozmawiać na tematy związane z motoryzacją. Pan Tadeusz opowiadał mi też o swoich przygodach z lotnictwem, których mógł zaznać w przeszłości w roli pilota. W pamięci najbardziej utkwiła mi jego historia o jego wypadku. Pewnego razu, gdy latał na samolocie typu Piper, postanowił wylądować na łące, by wziąć na swój pokład dodatkowego pasażera. Gdy samolot zaczął ponownie odrywać się od ziemi, człowiek ten momentalnie spanikował i w następstwie chwycił za drążek sterowniczy. Tak właśnie doszło do kraksy, ale na szczęście nikomu nic się wtedy nie stało. Powróćmy jednak do motoryzacji. Pan Tadeusz odkupił ode mnie Skodę 1102, pomarańczowego Forda Taunusa M15, wiśniowe BMW 1602, a nawet bordowego Forda Falcona Future. Sprzedałem mu też Forda Mustanga w wersji Fastback i kilka motocykli. Mustang stał u niego zaledwie przez kilka dni, a następnie dowiedziałem się, że samochód został zawieziony do Holandii, gdzie miał przejść proces renowacji. Od tamtej pory słuch o tym wozie zaginął. Krążyła pogłoska, że poprzednim właścicielem Forda miał być Czesław Niemen, choć wydaje mi się jednak, że samochód należał do Jerzego Skolimowskiego - polskiego reżysera, który mieszkał w USA. Z tamtych czasów pamiętam, że u Pana Tadeusza stało 5 sztuk Porsche. Jednym z nich miałem okazję być nawet wożony. Tym czerwonym, po Maryli Rodowicz. Do dzisiaj pamiętam też zapach wnętrza czerwonej Lancii, którą miałem okazję odpalić i przepakować. Było też legendarne Bugatti, które wtedy podziwiałem"

Najświeższym ze wszystkich modeli BMW w kolekcji bez wątpienia było bladoniebieskie BMW E21 z nietypowymi kalkomaniami na karoserii. Przypuszczamy, że mogła to być rzadka odmiana 320/6 „Procar Edition” z sześciocylindrowym silnikiem o mocy 122 KM. Stojący w towarzystwie żółtej Zastavy 1100 wóz miał za zadanie blokować dostępu do blaszanych garaży.

„Nie mogę sobie przypomnieć w jaki sposób Dziadek zakupił swoje E21. Tak samo było z niebieską Multiplą, która na działce pojawiła się dosłownie z dnia na dzień. Wracając do BMW - w przeszłości miałem kilka naprawdę ciekawych samochodów, a w tym bardzo podobną „trójkę”. Darzyłem ją wielkim sentymentem. Było to BMW E21 w najmocniejszej wersji 323i z pakietem stylistycznym firmy Zender bądź Kamei. Pamiętam, że samochód podobał się również Dziadkowi, który doceniał w nim wygodne i miękkie fotele. Niejednokrotnie mieliśmy okazję trochę nim przycisnąć! Samochód bez problemu osiągał dwie paki na liczniku. Naprawdę trzeba było potrafić tym jeździć, bo to nie były przelewki. Jak go sprzedałem, to w dwa tygodnie później dostałem informację, że nowy właściciel auta przesadził prędkością i się rozbił. Zginął na miejscu, a z BMW nic kompletnie nie zostało. Ponoć przesiadł się na ten wóz z Malucha…” – wspomina Pan Mirosław.

Czy były to jednak wszystkie z „tych nowszych” modeli BMW, które zdążył zgromadzić u siebie grodziski kolekcjoner? Z pewnością nie:

„Pamiętam, że u Tadeusza Tabenckiego stało kiedyś żółte BMW 2002 z czarnym dachem, wersja Turbo. Na pewno była to E10-tka. Aktualnie, samochód ten jest praktycznie nie do znalezienia…” – wspomina Pan Robert Szpiglewski, który miał okazję odwiedzić kolekcję za czasów jej świetności…

Tekst: Marcin Zachariasz

Zdjęcia: Archiwum autorów strony, Mirosław Wnuczek, Krzysztof Werkowicz, Jacek Drożdż, Beata Ochocińska, Tomasz Skrzeliński