Mało kto go pamięta - wyjątkowy Jaguar

Choć bardzo długo znajdował się w kolekcji, to tak naprawdę mało kto miał okazję dokładniej mu się przyjrzeć. Długie lata przestał w garażu, który po brzegi wypełniony był pojazdami o znacznie większej wartości materialnej. Mowa tu o ciemnozielonym Jaguarze Mark V Saloon – jednej z najpiękniejszych limuzyn produkowanych w powojennej Europie.

Znajdujący się w kolekcji egzemplarz opuścił fabrykę w 1948 roku. Była to pierwsza seria odmiany Mark V, która bardzo szybko trafiła w gusta zamożnych klientów. Zabójczo piękny projekt Jaguara okazał się być strzałem w dziesiątkę. Osiągał on doskonałe wyniki sprzedażowe w Europie jak i poza nią. Jaguary te, bardzo szybko zasłynęły z nieziemskiej wygody swoich wnętrz, z których dosłownie nie chciało się wychodzić. Wyłożona orzechowym fornirem deska rozdzielcza dysponowała aż dwoma „glove-box’ami”, a w kabinie znajdowała się także poręczna szufladka, w której kierowca mógł przechowywać swoją mapę drogową. A bez niej mogło być trochę ciężko wydostać się z ogromnego, zapełnionego przez słynne double-deckery i wszędobylskie taksówki Londynu! Pod długą maską „arystokratycznego kota” ochoczo mruczał sześciocylindrowy, rzędowy silnik. Dopracowana do granic możliwości brytyjskich inżynierów jednostka o mocy ponad 100 koni mechanicznych bez problemu radziła sobie z nie tak niską wagą luksusowej limuzyny.

W jaki sposób jednak ten wyjątkowy pojazd trafił w ręce podwarszawskiego kolekcjonera? Od dłuższego czasu snuliśmy pewne podejrzenia w związku z tym tematem. Wydawało nam się, że samochód mógł być w przeszłości własnością Aleksandra Cianciary – wielkiego miłośnika jednośladów i twórcy harleyowskiego ruchu w naszym kraju. Dwa czarno-białe zdjęcia jego dawnego wozu ukazały się przed laty w książce „Samochody w PRL – rzecz o motoryzacji i nie tylko…” autorstwa Tomasza Szczerbickiego.

Widocznego na powyższych, wykonanych w latach sześćdziesiątych zdjęciach Jaguara wyróżniały przede wszystkim nieoryginalne klosze kierunkowskazów, które za czasów PRL-u wkomponowane zostały w przednie błotniki. Identyczną przeróbką znajdującą się w dokładnie tym samym miejscu mógł poszczycić się samochód Tadeusza Tabenckiego! Do tego dochodziły też identyczne felgi. Ostateczne wątpliwości związane z rzekomym pochodzeniem wozu rozwiał zestaw kwadratowych kierunkowskazów, które ktoś zamontował po obu stronach karoserii. Stało się więc pewne, że limuzyną poruszał się w przeszłości nieżyjący już dzisiaj Aleksander Cianciara.

Sporo ciekawostek znajdowało się też w naszym archiwum. Na odwrocie jednej ze starych fotografii ciemnozielonego Jaguara natknęliśmy się liczne (jak i w pewnych przypadkach chaotycznie) sporządzone zapiski. Przypuszczamy, że były one dziełem Wacława Tabenckiego, który w jakiś sposób próbował katalogować rozkradane po śmierci swojego ojca samochody. Pewna część innych fotografii z naszej kolekcji posiada identyczne adnotacje, które w kilku przypadkach okazały się być istną kopalnią wiedzy.

Na odwrocie starego zdjęcia natrafiliśmy jeszcze na małą notatkę o treści – „wcześniej Borowski?” – która dosyć nas zaskoczyła. W jej rozwiązaniu pomógł nam Pan Paweł Brukszo, który powiedział nam, że powojenny samochód mógł wcześniej należeć do Pana Jana Borowskiego - właściciela salonu MB Motors w Piasecznie jak i sympatyka marki Jaguar. Na odwrocie fotografii widniało również nazwisko Pana Wojciecha Korszyńskiego – byłego dyrektora Jaguar Poland. Po szybkiej próbie kontaktu z Panem Wojciechem, udało nam się ustalić co nieco.

„Pana Tabenckiego poznałem prawdopodobnie wtedy, gdy poszukiwał on części zamiennych do tego auta. W latach dziewięćdziesiątych byłem dyrektorem Jaguar Poland z siedzibą przy ulicy Grójeckiej w Warszawie. Stąd pewnie ten zapisek. W tamtym czasie wiedziałem też o istnieniu relatywnie dużej kolekcji aut Pana Tabenckiego” – wspomina Pan Wojciech.

Kolejny raz potwierdziło się, że Tadeusz jeszcze w latach dziewięćdziesiątych starał się kompletować części do swoich pojazdów, które z czasem chciał przekazać do renowacji. Jesteście sobie w stanie wyrobrazić jak ten samochód idealnie prezentowałby się w duecie z nieco starszym, granatowym Jaguarem z „Parady Oszustów”?

Śmiałe i powoli dochodzące do skutku plany pokrzyżowała śmierć Tadeusza Tabenckiego w 1996 roku. W niedługim czasie po jego odejściu, jego betonowy, znajdujący się przy ulicy Orląt boks stał się istną mekką dla złodziei. Samochody znikały stamtąd w bardzo krótkim czasie. Schowane tam były przecież takie okazy jak kilkumetrowy Delage, rozklekotane Bugatti T43 Uhlik czy nawet w pełni skompletowane Aero 1000. O dziwo, ogołocony z niektórych części Jaguar okupował boks jeszcze na początku lat dwutysięcznych, co było nie lada zaskoczeniem. To właśnie z tamtego okresu pochodzi poniższe zdjęcie, które podesłał nam kiedyś Tomasz Morawski.

Pomimo stopniowej dewastacji życiowego dorobku Tadeusza Tabenckiego, w Jaguarze wciąż znajdowały się oryginalne (i niepotłuczone wcześniej) szyby, a nawet czteroramienna, zamontowana po prawej stronie kokpitu kierownica. Na swoim dawnym miejscu były także przednie siedzenia oraz obita czerwoną skórą kanapa z charakterystycznymi dla tego modelu - trzema podłokietnikami. Dopiero po jakimś czasie samochód niespodziewanie zniknął…

Gdy wszyscy byli już prawie przekonani, że elegancka maszyna została już dawno temu wyniesiona przez złomiarzy - nagle sprawa przybrała niespodziewany obrót. Na jednym z polskich forów związanych z zabytkową motoryzacją ktoś zamieścił zdjęcia dokładnie tego samego Jaguara! Przysypana śniegiem limuzyna stała zaparkowana na środku jakiejś posesji, która swoim wyglądem przypominała opuszczoną działkę.

Nic nie wskazywało na to, że Jaguar miał być za jakiś czas remontowany. Wręcz przeciwnie, nikt o niego nie dbał. Otwarty panel szyberdachu powodował, że sypiący się z nieba śnieg bardzo szybko wypełniał zabytkowe wnętrza auta i doprowadzał do jego zawilgotnienia.

Komentujące aktywny na forum wątek osoby bardzo szybko skojarzyły, że samochód pochodził z najsłynniejszej niegdyś w Polsce kolekcji pojazdów. Niektórzy snuli przypuszczenia, że został on oddany w formie rozliczenia przez syna Tadeusza Tabenckiego osobie, która pomogła mu co nieco uprzątnąć na działkach. Jaguar stał na dworze przez parę kolejnych lat, po czym ktoś go zabrał. Od jednego z naszych czytelników dowiedzieliśmy się ostatnio, że samochód został sprzedany. Ciekawe, jak wygląda obecnie. Może nowy właściciel tchnął w jego stare blachy nowe życie?

Tekst: Marcin Zachariasz

Zdjęcia: Archiwum autorów strony, Paweł Lubikowski, Tomasz Szczerbicki, Tomasz Morawski, Krzysztof Werkowicz, graty.fora.pl, Car brochures&adverts