Baby Ferrari, czyli historia dwóch Fiatów

Nie od dzisiaj wiadomo, że niewielką część grodziskiego zbioru zabytkowych samochodów stanowiły również egzotyczne konstrukcje z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Opel GT, Matra Bagheera, Pontiac Fiero – wszystkie te wozy były niegdyś czterokołowymi wyznacznikami wyrafinowanego stylu, a niekiedy i nawet statusu społecznego swojego użytkownika. Dwa miejsca, sportowa sylwetka i groźnie brzmiący wydech robiły wrażenie na wielu innych kierowcach, a przede wszystkim na użytkownikach trochę słabszych samochodów, które przez dziesięciolecia „turlały się” po drogach Warszawy, Grodziska Mazowieckiego, a także i wielu innych polskich miast. Prawdziwym zaskoczeniem były więc dwa egzemplarze Fiatów X1/9, które zalegały na posesji przy ulicy Krasińskiego, tuż koło głównego wejścia do willi Tadeusza Tabenckiego. Choć na pierwszy rzut oka identycznie wyglądające samochody, różniły się jednak kilkoma szczegółami, o których chcielibyśmy Wam dzisiaj nieco opowiedzieć.

Fiat X1/9 już od czasów swojego hucznego debitu w 1972 roku nazywany był jako „Baby-Ferrari” lub „Ferrari dla ubogich”. Model ten był nawiązującą do kształtu klina odmianą targa, która podobnie jak jej największy rywal z Niemiec – Volkswagen-Porsche 914, posiadał aż dwa bagażniki i umieszczony za dwoma siedzeniami silnik. Zadziorna stylistyka nawiązująca do najlepszych, włoskich maszyn była dziełem znamienitego studia Bertone. Ale dosyć już może faktów – przejdźmy do konkretów!

Zacznijmy więc może od starszej wersji w czerwonym kolorze nadwozia, która pochodziła z początku lat siedemdziesiątych. Samochód napędzał podstawowy silnik o pojemności 1,3 litra i mocy 75 KM. Samochód ten posiadał masę rozmaitych przeróbek w postaci dodatkowego spojlera tylnego, plastikowych owiewek czy nawet umiejscowionego z tyłu sportowego fiacika i nieco komicznie wyglądającego przy tego typu wozach - haka holowniczego.

Ponadto, Fiat posiadał zapożyczone ze starej Toyoty Corolli chlapacze, a także masę łuszczących się od słońca naklejek na swojej karoserii. Jego nietypowy styl ratowała poniekąd wyczynowa kierownica, która dzisiaj jest na wyposażeniu prawie każdego Abartha. Ponadto, samochód po latach swojego postoju w niezbyt dogodnych warunkach, zdradził kolejną tajemnicę – spod czerwonej farby wyłoniła się dawne, niebieskie malowanie. Jak widać egzemplarz ten był świetnym przykładem siermiężnego tuningu z dawnych lat. Niewykluczone też, że owy egzemplarz miał wypadkową przeszłość.

Kilku z naszych rozmówców podzieliło się z nami ciekawym wspomnieniem dotyczącym właśnie tego „iksa”:

„Z tego co kojarzę, to tym czerwonym Fiatem X1/9 jeździł przed długi czas Wacław. Chyba dostał go jeszcze od Tadeusza, który dobrze wiedział, że Wackowi podobają się takie dziwne wynalazki. Ale miał być spełniony jeden warunek – do naprawy była pompa paliwowa czy coś tam jeszcze innego. Jak jego syn naprawiłby to samodzielnie - samochód miał należeć już do niego. Niestety, z tego co wiem Wacław po prostu dorżnął ten samochód do końca - a jak już nie nadawał się do niczego, odstawił go z powrotem pod dom ojca…”

Ile jest w tej historii prawdy, a ile legendy? Tego póki co nie wiemy. Pewne natomiast jest to, że auto było użytkowane przez syna Tadeusza Tabenckiego jeszcze na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. I już w tamtym czasie miało być w nienajlepszym stanie ogólnym.

Przenieśmy się teraz do epoki wczesnych lat osiemdziesiątych, czyli do turkusowego egzemplarza X1/9 stojącego kilku metrów dalej. Był on przede wszystkim w ciut lepszym stanie zachowania, co mogło wynikać po części z nieco lepiej zabezpieczonych przed korozją blach, które stosowano w późniejszych odmianach tego wozu. Podobnie jak wiele innych, zwykle włoskich samochodów z tej działki – posiadał kieleckie tablice rejestracyjne. Dokładniej, miały one numery KJH 9215.

Okryty szarą płachtą Fiat był w rzeczywistości amerykańską wersją „Five Speed” z pięciobiegową skrzynią, większymi zderzakami z tworzywa, brązowym wykończeniem wnętrza oraz czerwonymi obrysówkami. Napędzała go mocniejsza od poprzedniej, półtoralitrowa jednostka napędowa, która rozwijała moc 85 KM. Jego nadwozie również zdobiły naklejki typu Marlboro, Castrol, Elf czy po prostu wielkie blendy z napisem Sport. Na tylnej klapie miał on również logo jednego z belgijskich dealerów samochodowych, od którego Tabencki mógł odkupywać w przeszłości niektóre ze swoich przyszłych eksponatów.

Co ciekawe, zarówno czerwony jak i turkusowy Fiat X1/9 były wyposażone w identyczne, białe felgi jak u stojącego nieopodal Fiata 850 Sport Spider – poprzednika słynnego „iksa”. Czyżby koła te na tyle spodobały się Tadeuszowi, że postanowił je założyć w większości stojących na działce, rekreacyjnych modelach Fiata?

Choć jeszcze w latach siedemdziesiątych widok sunącego po ulicy Fiata X1/9 mógł przyprawić każdego z przechodniów o gęsią skórkę, to w latach dziewięćdziesiątych takie wynalazki stały się jednymi z tańszych i dosyć nietypowych pojazdów ze ściąganym dachem typu targa. Ich główną bolączką nie były jednak zaśniedziałe mechanizmy otwierania świateł przednich, niedomykająca się klapka schowka czy źle spasowane plastiki. Największą zmorą tego modelu była korozja.

To właśnie przez nią, dwa wrastające w ogrodzie Tabenckiego Fiaty rozsypały się szybciej niż o wiele bardziej zapuszczony Buick 225 Electra czy biały BIS. W 2016 roku z czerwonego egzemplarza została już ledwo trzymająca się skorupa, z której coraz szybciej znikały plastikowe elementy zapleśniałego wnętrza. Podobnie było z turkusową sztuką, która swoim wyglądem przypominała już raczej doniczkę na kwiaty niż włoski samochód sprzed lat.

Choć po dwóch Fiatach X1/9 pozostały już raczej tylko wspomnienia, w naszej kolekcji znalazły się dwa komplety kluczyków od właśnie tych samochodów. Szczególną uwagę zwraca jeden z nich, do którego Tadeusz przyczepił pewien interesujący breloczek. Już po samym jego kolorze możecie stwierdzić, do jakiego egzemplarza należał wcześniej...

Tekst: Marcin Zachariasz

Korekta: Bartłomiej Ślusarek

Zdjęcia: Archiwum autorów strony, Krzysztof Werkowicz, Jacek Drożdż