Miał być brytyjskim samochodem dla każdego. Dysponował większą przestronnością wnętrza niż popularne Mini, a jednocześnie nie kosztował tyle samo co nowy i ociekający luksusem model Jaguara. Taki właśnie był Ford Anglia! Sylwetka inspirowanego amerykańskimi trendami auta od razu zaskarbiła sobie przeważające grono zwolenników niż przeciwników. Osoby te, bez większego zastanowienia pokochały specyficznie wygiętą szybę tylną, przyjaźnie „uśmiechnięty” front wozu oraz całkiem ekonomiczną jednostkę napędową, która nie siała spustoszenia w portfelu. Taki sam pojazd zapragnął mieć w swojej kolekcji i Tadeusz Tabencki! Nie musiał go długo szukać – na bardzo ciekawy egzemplarz natrafił on bowiem w… Grodzisku Mazowieckim!
Właścicielem charakterystycznego z wyglądu Forda był Pan Jan S. – dziadek Pana Piotra Godawskiego. To właśnie z Panem Piotrem mieliśmy okazję porozmawiać na temat kremowej Anglii, która od dziesięcioleci była stałym elementem krajobrazu posesji Tadeusza – najstarszej działki przy ulicy Orląt. Samochód był czwartą generacją modelu Anglia (106E), a jego produkcja przypadła na lata sześćdziesiąte. A więc jakie były jej losy?
„Dziadek zakupił Anglię od swojego kolegi, który pewnego razu przyjechał nią w odwiedziny z Żabiej Woli. Była to końcówka lat osiemdziesiątych, może 1988 lub 1989 rok. W niedługim czasie, dziadek postanowił odkupić od niego wóz i użytkował go do roku 1993. Ten Ford był naprawdę fajnym okazem, gdyż naprawdę nic się z nim nie działo przez 4 lata dzielnej służby! Jedyne co było regularnie wymieniane to olej silnikowy. Reszta była w zupełności sprawna. Wystarczyło tylko zalać bak do pełna i samochód był już gotowy do drogi. Posiadał on benzynowy silnik o pojemności jednego litra i mocy 40 KM. Z opowieści dziadka dowiedziałem się, że tuż po zakupie swojej Anglii, szukał on do niej zestawu oryginalnych emblematów, których wówczas brakowało zarówno z przodu jak i z tyłu karoserii” – wspomina Pan Piotr.
„Szybko okazało się jednak, że części do tego samochodu były bardzo trudno dostępne i nie udało mu się ich zdobyć. Dziadek nie poddawał się jednak i wpadł na pomysł, aby dorobić znaczki. Poprosił więc moja babcię, która pracowała na kolejce WKD, by jej znajomi z pracy wykonali zestaw emblematów do Forda. Poza tym, samochód był praktycznie cały zachowany w oryginale. Pewnego razu dziadek pożyczył Anglię swojemu koledze. Podczas jazdy zabrakło mu jednak benzyny i samochód stanął dęba na drodze. Człowiek ten, aby jakoś dojechać do domu, postanowił pożyczyć od kogoś benzynę niezbyt pewnego pochodzenia. Dopiero po czasie okazało się, że była to benzyna ekstrakcyjna. Następnie Anglia została zwrócona mojemu dziadkowi. Niestety, wszystko wyszło na jaw dopiero drugiego dnia rano, kiedy samochód w ogóle nie chciał odpalić. Okazało się, że ten kolega… zatarł w nim silnik!”
„Po miesiącu stania pod domem, Fordem zainteresował się Pan Tabencki, który jakoś go wypatrzył. Po dogadaniu wszystkich spraw, zabrał go od mojego Dziadka twierdząc, że z wielką chęcią się nim zaopiekuje. Z racji tego, że Ford nie mógł poruszać się o własnych siłach, Pan Tabencki odholował go do siebie wraz z pomocą trzech osób mówiących w języku niemieckim. Za holownik robił wtedy stary, czarny Mercedes. Z tego co wiem to później podjął się on próby uruchomienia auta wraz z jakimś mechanikiem, ale nie wiemy czy Anglia ostatecznie została naprawiona. I tak właśnie w 1993 roku nasz samochód trafił do Pana Tadeusza i stał się częścią jego kolekcji.”
„„Mój dziadek w przeszłości wielokrotnie odwiedzał Pana Tadeusza i do dzisiaj naprawdę mile go wspomina. To właśnie z jego rąk, Pan Tadeusz niejednokrotnie odkupywał jakiś inny samochód albo motocykl do swojej kolekcji, która dzisiaj niestety jest już tylko wspomnieniem. Dziadek sprzedał mu też kilka Wartburgów i motocykl Junak. Do dzisiaj nie może on jednak uwierzyć jak można było zaprzepaścić tak wspaniałą kolekcję.”
„Dziadek pamięta również, że Pan Tabencki w ostatnich latach swojego życia sporo poruszał się jedną ze swoich motorynek, której widok i dźwięk silnika zapamiętała zapewne spora część jego sąsiadów. Ta sama motorynka również należała w przeszłości do mojego dziadka. Był jej pierwszym właścicielem” – nadmienia nasz rozmówca.
„Dziadek mówił mi, że na kilka tygodni przed śmiercią Pana Tadeusza - prawie dostałby od niego czerwony traktor. Rolnicza maszyna była na benzynę [David Brown Cropmaster z 1947 roku] i stała zaparkowana z przodu jednej z jego posesji, tuż przy ogrodzeniu. W zamian za niego miał dostarczać Panu Tadeuszowi warzywa ze swojego pola, gdyż pracował na roli. Transakcja traktora przebiegła jednak niefortunnie ze względu na spore opady śniegu i pozostałe, stojące na działce samochody, które przeszkadzały w jego wyprowadzeniu na drogę. Wówczas Pan Tadeusz powiedział, że jak zima nieco zelżeje, to wtedy na pewno uda mu się przyszykować ciągnik do odbioru. Niestety, po krótkim czasie Tadeusz Tabencki zmarł i traktor stał tam już dożywotnio”.
„Dowiedziałem się też, że unikatowy Mercedes 500K Pana Tadeusza był przynajmniej raz w roku zabierany przez kogoś z Niemiec na specjalną wystawę i po miesiącu zwracano go na dawne miejsce, po odpowiednim zakonserwowaniu całości. Dziadek widział go może dwa razy w życiu. Z jego opowieści wiem również, że ktoś powiedział mu o tym, iż Pan Tadeusz był jednym z posiadaczy unikatowej kolejki będącej kiedyś własnością samego Hermana Göringa, ale niestety nic więcej nie wie na ten temat. To była zwykła znajomość. Obaj Panowie zapoznali się przy okazji handlu warzywami” – dodaje Pan Piotr.
Po śmierci Tadeusza Tabenckiego, Ford Anglia był jednym z najmniej (o dziwo!) rozkradanych samochodów. Przez długi czas wciąż miał na sobie pomalowane czarną farbą zderzaki i obudowy reflektorów, a znajdujące się we wnętrzu koło kierownicy nadal było owinięte wypłowiałym pokrowcem z epoki. Mniejsze zainteresowanie złodziei tym wozem mogło być spowodowane samym jego umiejscowieniem – na widoku, tuż pod siatką sąsiadującej posesji. W jakimś stopniu przypominał on Anglię z „Harrego Pottera”, która pomimo swoich szkód zewnętrznych, wciąż o własnych siłach przemieszczała się po czeluściach Zakazanego Lasu. I ten aspekt przyciągał zapewne całe grono fotografów, dla których podwarszawska kolekcja była istnym polem do popisu. Mazowiecki egzemplarz nie miał jednak magicznej zdolności unoszenia się w powietrzu i znikania w chmurach za pomocą wciśnięcia jednego z przycisków na jego desce rozdzielczej. Zapewne gdyby tak było, to odleciałby już z tego miejsca dużo wcześniej…
Z kremową Anglią wiąże się jeszcze jedna anegdota. Jak dobrze wiecie, grodziski kolekcjoner słynął z rozkręcania prawie do gołej śrubki niektórych ze swoich pojazdów. Następnie chował ich części w różnych miejscach swojego domu, niekiedy naprawdę zaskakujących miejscach, czasami kompletnie o nich zapominając 😉 Jedną z takich „kryjówek” był bagażnik Forda! Została w nim schowana… kompletna jednostka napędowa z zupełnie innego wozu! Przez wiele lat żaden z plądrujących to miejsce złodziei nawet nie wypadł na pomysł, by zajrzeć do małego bagażnika, który niestety w odróżnieniu od pojazdu z książki J. K. Rowling, nie miał możliwości magicznego zwiększania swej objętości. Przechowywany w bagażniku silnik idealnie widać w 2:54 minucie filmu, który możecie obejrzeć poniżej.
Koniec końców rdza nie oszczędziła brytyjskiego pojazdu, który coraz bardziej zapadał się w ziemię. Z działki został wywieziony około 2016 roku. Finalny los jaki spotkał owy samochód nie jest nam jeszcze znany, aczkolwiek podjęliśmy ku temu pewne działania. Gdyby ktoś z Was, naszych wiernych czytelników, wiedział czy owy samochód stał się ozdobą jakiegoś miejsca lub do dzisiaj zalega u kogoś na placu – będziemy niezwykle wdzięczni za wiadomość.
W tym miejscu chcemy bardzo serdecznie podziękować Panu Piotrowi Godawskiemu oraz jemu Dziadkowi za poświęcony nam czas. Naprawdę - dużo to dla nas znaczy! Dzięki takim opowieściom, owiane rozmaitymi legendami samochody z kolekcji Tadeusza Tabenckiego odzyskują swoją niezakłamaną historię, po którą w dowolnej chwili możecie sięgnąć na naszej stronie. Niewykluczone, że kiedyś wrócimy jeszcze do tematu kremowej Anglii, ponieważ wciąż trwają poszukiwania jej oryginalnych zdjęć z przeszłości. Gdy takowe do nas dotrą – na pewno powiadomimy Was o tym i uzupełnimy nimi powyższy artykuł.
Tekst: Marcin Zachariasz
Zdjęcia: Archiwum autorów strony, Jerzy Wawrzyński, Tomasz Morawski, Jacek Drożdż, Cezary Kepka, Car brochures&adverts