Historia Tabenckiego - część pierwsza

Przedwojenne losy Tadeusza Tabenckiego przez lata były owiane tajemnicą, pod którą skrywały się rozmaite informacje związane z największym powojennym polskim kolekcjonerem samochodów. Lata poszukiwań, rozmów z ludźmi znającymi niegdyś Tabenckiego jak i setki przejechanych kilometrów zaowocowały odkrytym na nowo obrazem właściciela kolekcji. Pomimo zebranych materiałów, wciąż kontynuujemy naszą podróż i kolekcjonowanie coraz to nowszych artefaktów. Całkiem niedawno, do zbioru informacji tych dołączyły niezwykle cenne dokumenty, które przez wielu były nazywane rzeczami nie do odzyskania. A jednak…

Zacznijmy od początku. Tadeusz Zbigniew Tabencki przyszedł na świat 1 stycznia 1910 roku we Lwowie, który wówczas był jeszcze wysuniętą na wschód częścią Polski. Jego rodzicami byli Alojzy Tabencki oraz Helena Tabencka (miejsca ich spoczynku znajdują się na jednym z cmentarzy w Gdyni). Miał on również rodzeństwo – młodszego o rok brata Jana Kazimierza oraz najmłodszego z całej trójki - Juliusza Tabenckiego. Niektóre poszlaki mówią także o siostrze, choć nie są to do końca potwierdzone informacje. Gdy Tadeusz był małym chłopcem, jego rodzina przeprowadziła się ze Lwowa do dawnej stolicy Polski – Krakowa – miasta bogatego w kilkusetletnią historię jak i rozwijający się przemysł. To właśnie tam, wraz z bratem Janem, zaczął uczęszczać do Państwowego Gimnazjum nr 7 im. Adama Mickiewicza w Krakowie. Wspomniano o tym również w jednym ze szkolnych biuletynów z roku 1929/1930 znajdujących się głęboko w archiwum tego miejsca.

W pierwszej połowie lat trzydziestych Tadeusz zostaje zatrudniony w prywatnym laboratorium Profesora Stanisława Michalskiego – eksperta sądowej grafologii, którego zakład znajdował się przy ulicy Dobroszyckiej 19 w Radomsku. Młodzieniec wykazywał się niebywałym uzdolnieniem w dziedzinie ekspertyz sądowo-grafologicznych. Potwierdzić to mogą jego zdolności plastyczne, dzięki którym projektował grafiki reklamowe dla takich firm jak Stomil, Telefunken czy Philips. Od wielu lat mówiło się również, że Tabencki już od dziecka zafascynowany był techniką. Pierwsze kroki w tym kierunku stawiał wraz ze swoim bratem. Pracowali oni razem w Zakładach Telefoniczno-Telegraficznych, które zajmowały się zakładaniem pierwszych w Polsce sieci telefonicznych. Oddziały, w których pracowali mieściły się w Krakowie oraz w Zakopanem. W międzyczasie Tadeusz miał też pobierać praktyki w jednym z krakowskich warsztatów samochodowych.

Motoryzacja była jedną z jego największych pasji, którą także dzielił ze swoim bratem. Nie tak dawno temu mieliśmy okazję usłyszeć jedną z ciekawszych, pochodzących z lat trzydziestych historii. O jej istnieniu dowiedzieliśmy od osoby z rodziny Państwa Tabenckich:

„Był to jeden z cieplejszych dni. Po zakopiańskich, krętych trasach, które rozpościerały się wśród gór, bardzo szybko mknął przedwojenny motocykl. Jechał nim Tadeusz wraz z Janem. Panowie nieco przesadzili z prędkością i stracili panowanie nad niezwykle szybką jak na tamte czasy maszyną. Motocykl w jednym momencie wypadł z trasy i wleciał z impetem w jeden z dachów leciwej chałupy znajdującej się koło szosy. Dwaj bracia mieli wówczas wpaść do środka i znaleźć się na samym strychu. Co ciekawe, opowieść ta w rodzinie Państwa Tabenckich była przez pokolenia przekazywana z ust do ust”.

Z odnalezionych przez nas dokumentów wynikać może, że dwaj bracia tuż przed II wojną światową chcieli wspólnie otworzyć swój własny biznes związany z handlem motocyklami. Niewykluczone, że w ich zamiarach było również otwarcie warsztatu. Z czasów tych zachowały się oryginalne odpowiedzi listowne, zaadresowane na krakowskie mieszkanie, w którym przebywał wówczas Tadeusz Tabencki. Już z początkowej treści wiadomości wynika, że w 1936 roku prowadził on interesy z prężnie działającym przedsiębiorstwem takim jak Dom Techniczno-Handlowy Leona Leszczyńskiego czy Państwowymi Zakładami Inżynierii, znajdującymi się przy ulicy Terespolskiej w Warszawie. Listy dotyczyły także wymian niektórych modeli motocykli jak i reprezentacji danych firm. Na prywatną skrzynkę pocztową Tabenckiego jak i pocztę pracowniczą przychodziły również rozmaite koperty. Były one zapchane po brzegi nowymi katalogami motocyklowymi, w tym jakże znamienitego w tamtym okresie Zündappa.

Nasz bohater zajmował się jednak nie tylko jednośladami. Jego odwieczną pasją były samochody – a w szczególności luksusowe limuzyny. Już przed 1939 rokiem posiadał on kilka własnych wozów. Możliwość łatwego ich zdobywania wiązała się także ze słynną „auto-kupą”, którą prowadził w okolicach Krakowa. Choć jak na lata trzydzieste jego zbiory były już dosyć obszerne – prawdziwy przypływ wszelkiej maści pojazdów miał zacząć się tuż po wojnie. W jednej z jego korespondencji natrafiliśmy na obszerny list, w którym przedstawicielstwo marki Wolseley, którego polska siedziba znajdowała się przy ul. Napoleona 5 w Warszawie, prezentowało mu swój najnowszy model bogato wyposażonej limuzyny. A takich listów było o wiele więcej. Prócz majestatycznych „statków drogowych” Tabencki interesował się także nieco bardziej sportowymi modelami samochodów. Innymi pasjami Tadeusza były również koleje oraz lotnictwo. Potrafił on również biegle władać co najmniej kilkoma językami, w tym francuskim oraz niemieckim, co potwierdzać może jego zagraniczna korespondencja.

Wraz z nadejściem 1 września 1939 roku na tereny Polski wkroczyły niemieckie wojska. Rozpoczął się koszmar wojny. W oddziałach zajmujących się obroną Warszawy znalazł się Jan Tabencki. Niestety, zaledwie po 24 dniach od ogłoszenia stanu pełnej mobilizacji – ginie on w walce z Niemcami. Jego symboliczny grób do dnia dzisiejszego znajduje się na jednym z cmentarzy w Warszawie. W tym momencie Tadeusz Tabencki zostaje praktycznie sam. Jego działania są ściśle związane z Krakowem, gdzie głównie przebywał. Jeden z naszych rozmówców poinformował nas, że prawdopodobnie zajmował się wtedy handlem z Niemcami. Możliwe, że dzięki tym działaniom – on i jego rodzina mieli szansę na przeżycie tych koszmarnych pięciu lat. W czasie wojny, a dokładnie 29 listopada 1943 roku Tabencki korespondował z krakowską firmą Bolesława Waydowskiego znajdującą się przy ulicy Rakowickiej 19. Treść listu dotyczyła oferty używanego, czeskiego samochodu Aero Cabriolet. Dokładnie taki sam wóz pozostał w kolekcji Tabenckiego aż do jego śmierci.

Bierzemy do rąk kolejny dokument. Na pożółkłej kartce widnieją napisane na maszynie litery i cyfry. Jest to protokół zdawczo-odbiorczy, sporządzony w Krakowie dnia 2 lutego 1945 roku, czyli w czasie, kiedy wojna jeszcze trwała. Z dokumentu wynika, że obywatel Tadeusz Tabencki przekazuje „pojazd mechaniczny Mercedes-Volkswagen” w ręce obywatela Karola Spacira. Czy połączenie tych dwóch gigantów samochodowych to tylko błędny zapis? Z pewnością nie. Prawdopodobnie była to maszyna jednej z firm, której miejscem powstania była inna fabryka samochodów. Podobny przypadek przedstawił nam jeden z naszych rozmówców. Pokazał on nam oryginalny prospekt wojskowego samochodu KDF, który wyprodukowany został w Molsheim – mieście od zawsze związanym z marką Bugatti. Co ciekawe, na wypłowiałej kartce widnieje także pieczęć Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Krakowie – miejsca, z którym Tabencki związał się później na bardzo długi czas. Ale o tym napiszemy w następnej części.

Tekst: Marcin Zachariasz

Korekta: Bartłomiej Ślusarek

Zdjęcia: Grzegorz Wieczorek